Dzisiaj wszystko mnie wkurwia ;/ Zaczynając od pogody na zewnątrz, przez kierunek moich studiów, aż po ludzi których mijam na ulicy. Co to może być? Nie wiem, może to tylko co miesięczne ciśnienie na macicy, żeby ta wreszcie otworzyła swój zawór i wylała trochę krwi przypominającej wyglądem zastygającą galaretkę wiśniową, a może to po prostu zły dzień. Ale zacznę od początku!
Zrobiłam sobie kawę, zaglądam do paczki z papierosami, a tam? niedopalona wczoraj połówka... a każdy palacz wie, że poranna kawa bez odpowiedniej ilości nikotyny nie smakuje tak samo. No trudno łaski bez, poradzę sobie bez papierosa. Wiadomo, życie jest brutalne i lubi nas wkurwiać, bo dzień z bananem na twarzy jest dniem straconym!
W razie, jakbym zachowała po poranku jakiekolwiek resztki dobrego humoru- mój mózg przypomniał mi, iż kończą się wakacje i niedługo pora wracać na uczelnię (posty back to school też mnie wkurwiają, więc szykuję w odwecie post back to college), i niby fajnie. Studiuję to, co chcę i to z własnej, nieprzymuszonej woli wybrałam dietetykę. Ale ja się pytam- Jaki jest sens uczenia się o wodociągu mózgu, skoro po studiach będę mówić ludziom co żreć, a czego się wystrzegać! I nie, nie mam zamiaru nikomu spawać połączeń neuronowych, bo to ludziom nic nie da!
No i jeszcze Pani w banku, która na moją prośbę dania mi kilku blankietów, żeby zrobić opłaty (u niej w banku)- rzuciła mi łaskawie jeden i mam się zadowolić!
Opłat tak dużo,
Kasy tak mało,
co się z naszą Polską stało?
Dodatkowo wkurzają mnie ludzie na ulicy. Idą za wolno, za szybko, za bardzo po lewej stronie, za bardzo po prawej... a niektórzy w ogóle jak idą, to już nie ma drugiej strony...MASAKRA!
Chyba zaczęłam gwiazdorzyć- Idę po snikersa...
No comments:
Post a Comment